Kategorie

Instagram

Najczęściej otwierane

Ryan Gosling nie musi mrugnąć okiem żeby ziemia zadrżała pod niejedną parą nóg. Z tym samochodem jest podobnie. Nie trzeba ruszać z miejsca aby utopić się w zachwycie. Jednak samochód to nie romantyczny zachód słońca i sam wygląd dziś już nie wystarcza.  Lexus NX300h miał okrągły tydzień, aby swoim tańcem godowym zrobić na mnie wrażenie. Jak mu poszło?

Jeszcze kilka lat temu te samochody wzbudzały we mnie równie płomienne uczucia, co czajnik na wodę. Wiedziałam że są, zauważałam ich obecność na drodze. I na tym koniec historii. Ale kiedy po raz pierwszy ujrzałam najnowszą odsłonę modelu IS poczułam, że tracę głowę jak mój siostrzeniec na widok jajka-niespodzianki. To właśnie wtedy Lexus zrobił mi takie pranie mózgu, że do dziś nie potrafię się z tego podnieść.

Trudno było nie zauważyć, że ten agresywny styl rozlał się również na pozostałe modele japońskiego producenta. W efekcie tego Sharon Stone w filmie „Nagi instynkt” wyglada przy nich niczym niewinna, puchata owieczka. Każdy nowy Lexus owija sobie ludzkie oko wokół  palca ale model NX w szczególności. To efekt operacji plastycznej, którą Lexus NX300h przeszedł w zeszłym roku. Zmodyfikowano zderzaki, reflektory a przede wszystkim atrapę chłodnicy. Całość sprawia, że naprawdę trudno odkleja się od niego wzrok.

Kabina pasażerska jest nie mniej zuchwała i wyzywająca.  Atrakcji, niczym w Las Vegas, jest tutaj w nadmiarze. Nie powiem, czerwona skóra dość mocno przyciąga uwagę aby za chwilę ustąpić desce rozdzielczej. Ta na początku mocno przeraża. A to za sprawą ilości przycisków. Uwzględniając boczki drzwi oraz podsufitkę wyszło mi ich ponad 70. Po kilku dniach spędzonych za kierownicą  to nadal wydaje się dużo.  Ale też nie twierdzę, że przyswojenie wiedzy, który przycisk  za co odpowiada, jest rzeczą niemożliwą.

Jak zapewne wiecie (a może i nie) Toyota jako pierwsza wystartowała z produkcją seryjnego, hybrydowego samochodu. Mowa oczywiście o Toyocie Prius która światło dzienne ujrzała w 1997 roku. Od tamtej pory minęło wystarczająco dużo czasu, aby Japończycy z budowy układów hybrydowych zrobili jeszcze większą specjalność, niż z robienia sushi.  Pokuszę się zatem o stwierdzenie, że hybrydowy Lexus nie powinien dziś już wzbudzać absolutnie żadnych podejrzeń ani wątpliwości.

Moc, skrzynia i cała reszta

Słowem wprowadzenia: Lexus NX 300h jest wyposażony w benzynowy silnik o pojemności 2,5 litra oraz silnik elektryczny. Całość generuje moc 197 KM. To wynik, który na papierze nie robi piorunującego wrażenia. I, ustalmy to sobie od razu, nigdy nie miał robić. Samochód bowiem rozpędza się powoli i nawet w trybie sport nie jest to demon prędkości. Ale też jeżeli ktoś szuka mocniejszych doznań, może swoją uwagę skoncentrować na modelu NX300 uzbrojonym w benzynowy silnik o mocy 238 KM oraz 350 Nm momentu obrotowego. Hybryda ma bowiem oczarować nie przyspieszeniem a poziomem zużycia paliwa. I tu muszę przyznać, że czarować potrafi. W cyklu miejskim, bez większego napinania, udało mi się uzyskać wynik na poziomie 7 litrów.  A gdybym mocniej się postarała, z pewnością udałoby się zejść jeszcze niżej. Tak symboliczne zużycie paliwa w tak dużym samochodzie wyposażonym w silnik benzynowy – no i pokażcie mi drugie takie auto.

Jazda – jak jest?

Lexus NX300h najnowszej generacji posiada również ulepszone zawieszenie. Japońscy konstruktorzy stanęli na wysokości zadania ponieważ samochód prowadzi się wyśmienicie. Nie mam dzieci ale podejrzewam, że na pokładzie tego samochodu uśnie nawet diabeł wcielony. I nie bez znaczenia pozostanie tutaj wyciszenie kabiny pasażerskiej – wewnątrz podczas jazdy panuje cisza niczym na mistrzostwach snookera.  To jeden z tych znaków rozpoznawczych marki Lexus, który cenię sobie najbardziej. I te fotele do kompletu które sprawiają wrażenie, jakby zostały uszyte dla mnie na wymiar. Tak, ten samochód opuszcza się równie trudno, co teren Disneylandu.

Do jednej rzeczy trzeba się jednak przyzwyczaić. A jest nią automatyczna, bezstopniowa skrzynia biegów. To rozwiązanie obecne już od wielu lat w samochodach japońskiego producenta zatem kto jeździł, ten wie o czym mowa. O ile zatem podczas spokojnego objazdu miasta jej obecność raczej nie zwraca na siebie uwagi, o tyle przy gwałtownym wciśnięciu gazu w podłogę okazuje się, że skrzynia ma nieco inne plany i nigdzie się jej nie spieszy. Kiedy jednak zeszłam do garażu aby odbyć ostatnią, wspólną przejażdżkę, stanęłam przed nim na chwilę i doszłam do wniosku, że ta skrzynia jest niczym plama na świątecznym obrusie. Kto by się nią przejmował, kiedy na stole jest tyle pyszności.

    Leave Your Comment

    Your email address will not be published.*