Kategorie

Instagram

Najczęściej otwierane

Nancy Reagan mawiała, że „kobieta jest jak herbata w torebce: z jej mocy można zdać sobie sprawę tylko w gorącej wodzie”. Cóż, kobiecość to potężna broń która w dziejach ludzkości niejednokrotnie pokazywała swoją moc. Z niektórymi samochodami bywa podobnie – drzemie w nich ogień, z którym igrać nie należy. A Ford Mustang GT jest tego najlepszym przykładem.

Podobno prawdziwe życie zaczyna się dla nas po 30-tce. Robimy się wtedy bardziej  świadome swojej kobiecości a nasze decyzje stają się przemyślane i dojrzałe. Wiemy, czego chcemy i śmiało wyciągamy po to rękę. Życiowy partner? Musi wnosić coś więcej, niż tylko być. Podobnie jest z samochodem. To, że jeździ, przestaje nam już wystarczać.

Statystyki nie kłamią: coraz więcej kobiet samodzielnie podejmuje decyzję odnośnie wyboru samochodu. I proces ten wcale  nie kończy się na wyborze lakieru. Za jego kierownicą nie tylko chcemy poczuć się jak najlepiej. Chcemy również wyrazić swoje własne ja. A Ford Mustang wydaje się być do tego wręcz stworzony. My miałyśmy nieco więcej szczęścia bo do testu przypadła nam najmocniejsza wersja: Ford Mustang GT o zawrotnej mocy 421 koni mechanicznych oraz maksymalnym momencie obrotowym o wartości 530 Nm.

To, że mamy do czynienia z dzikim egzemplarzem zdradzał nam już kolor nadwozia. Bananowy, kanarkowy, nie cytrynowy – nasz spór nie miał tutaj końca. Zresztą po uruchomieniu silnika przestało to mieć jakiekolwiek znaczenie. Bo kiedy pięciolitrowe serce budzi się do życia to mowę odbiera każdemu. Rasowy pomruk V8 dobiegający spod maski ostrzega, że to nie przelewki. W końcu 421 koni mechanicznych przenoszonych wyłącznie na tylną oś nie zna się na żartach i błędów łatwo nie wybacza. Każdy, kto zbagatelizuje ten fakt, szybko dostanie klapsa od tego potwora bowiem już przy zbyt agresywnym wciśnięciu gazu podczas ruszania można stanąć w poprzek drogi.

Prowadzenie – rodeo dla zaawansowanych

W naszym przypadku sytuacji nie poprawiały intensywne opady deszczu; na mokrej nawierzchni Ford Mustang GT tańczy nie mniej widowiskowo, niż towarzystwo w programie „Taniec z gwiazdami”. Na szczęście samochód został wyposażony w magiczny przycisk Mode. Za jego pomocą możemy wybierać spośród 4 trybów jazdy: Normalny, Sportowy +, Tor wyścigowy oraz Śnieg/Na mokrym. Ten ostatni okazał się dla nas prawdziwym wybawieniem ponieważ dosyć mocno ściągnął naszemu rumakowi lejce w efekcie czego Mustang przestał tak mocno wierzgać. Trybu sportowego starałyśmy się nie zauważać.

Jazda tym samochodem jest ogromną przygodą. Aby dojść do takiego wniosku, wcale nie musiałyśmy rozwijać zawrotnych prędkości. Wystarczył sam fakt, że to Ford Mustang. No i ten odgłos układu wydechowego. Choć nie wiem jak bardzo chciałybyśmy przemykać ulicami niezauważone, to i tak bezskutecznie.

Kolor lakieru oczywiście nie pomagał. Były zdjęcia, były rozmowy na światłach. Za kierownicą takiego samochodu nie ma lekkiego życia. Również ze względu na jego apetyt. Bo nie czarujmy się, benzynowy silnik V8 o pojemności  5.0 to nie tylko przyjemności. To również obowiązki związane z  karmieniem. A Ford Mustang GT zjeść lubi. I to całkiem dobrze: w cyklu miejskim 22 litry/100 km. Przy takim apetycie trzeba mieć na uwadze aby nie oddalać się zbyt mocno od stacji benzynowej. Owszem, to całkiem sporo. Ale uwierzcie, frajda z jazdy tym samochodem warta jest każdych pieniędzy. Zwłaszcza, że próg wejścia jest bardzo atrakcyjny: ceny Forda Mustang GT startują od 183 000 zł.

    Leave Your Comment

    Your email address will not be published.*