Kategorie

Instagram

Najczęściej otwierane

Będąc na koncercie Męskie Granie słuchałam, jak Dawid Podsiadło śpiewa „ja nie chcę iść do gwiazd, niech gwiazdy przyjdą do mnie”. Mi jedna taka gwiazda ostatnio złożyła wizytę. Hybrydowy Mercedes-Benz klasy E, bo o nim właśnie mowa, przekonał mnie, że w życiu jednak warto próbować chleba z niejednego pieca. Dla niektórych kobiet tym chlebem bywa praca, dla innych mężczyźni. Dla mnie tym razem była to hybryda.

To był początek lat 90-tych. Kreskówka „Kapitan Planeta i planetarianie” była nie tylko najbardziej znaną, ale również najbardziej dalekosiężną bajką proekologiczną. Do dziś pamiętam fit-gościa z zieloną czupryną, który pojawiał się zawsze tam, gdzie ekologia była w tarapatach. Dziś ta bajka nie jest już w Polsce emitowana. A szkoda,  bo temat troski o naszą planetę wcale nie stracił na znaczeniu. Na szczęście  świat samochodów pamięta. Aby więc ograniczać zużycie paliwa, na rynku pojawiła się hybryda.

Przez długi czas prym w produkcji samochodów hybrydowych wiodła japońska Toyota. A że dobre przykłady należy powielać, to pozostali również ekologię wzięli sobie do serca. Niemiecki producent Mercedes nie został w tyle a model E350e PlugIn Hybrid jest tego najlepszym przykładem. Oto przed Państwem niemiecka hybryda.

Wygląd i wykończenie – klasa do kwadratu

Na początku moje słowa uznania za kształt oraz wygląd zewnętrzny. Nowa klasa E do złudzenia przypomina bowiem większą, i znacznie droższą klasę S. To zatem samochód, który wielu osobom może się spodobać. We wnętrzu udogodnień ciąg dalszy jak na niemiecką markę przystało. Tapicerka ze skóry w kolorze piernika jest miłą odskocznią od czarnych albo jasnych siedzeń, które dominują w tym segmencie premium. Zegary w ciekłokrystalicznej formie połączyły się z ekranem komputera pokładowego, co dało jeden ogromny i bardzo ładny wyświetlacz.

Sporo jest tu jednak atrakcji, które zostają niewidoczne dla oka. A mowa konkretnie o całym sztabie systemów czuwających nad bezpieczeństwem wszystkich podróżujących na pokładzie. Bagażnik to 450 litrów pojemności. Jest zatem mniejszy, niż w wersji z klasycznym napędem. Ale też baterie trzeba gdzieś ulokować i, w przypadku hybrydowych samochodów, odbywa się to kosztem bagażnika. Co nie zmienia faktu, że to nadal spora pojemność do zagospodarowania.

Przede wszystkim spokój

Mercedes-Benz od zawsze był wyznacznikiem luksusu łączącego w sobie komfort oraz wygodę. Lata biegną a pod tym kątem nic się nie zmienia. A zatem mimo napędu na tylną oś, hybryda klasa E nic a nic nie traci ze statecznego stylu prowadzenia. Powiedzmy sobie szczerze – to w dużej mierze zasługa elektroniki która czuwa, dba i wspiera w każdej sytuacji na drodze. A czasami nawet  przejmuje pałeczkę, czego dowodem jest system Drive Pilot. Za sprawą jego działania samochód samodzielnie hamuje, przyspiesza i utrzymuje samochód na właściwym pasie ruchu. Co więcej, kiedy linii wytyczających pas ruchu brak, Mercedes-Benz klasy E będzie podążał za poprzedzającym go pojazdem. To wcale nie oznacza, że kierowca dostaje wolne. Po upływie bowiem niecałej minuty od momentu zdjęcia rąk z kierownicy samochód zacznie zwalniać aby finalnie się zatrzymać.

Silnik – dumka na dwa serca

Pod maską, jak to bywa w przypadku samochodów hybrydowych, znalazły się dwa silniki: benzynowy oraz elektryczny, które wspólnymi siłami generują 286 KM oraz 550 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Turbodoładowany silnik benzynowy o pojemności 1991 cm3 daje z siebie 211 KM oraz 350 Nm zaś jego elektryczny brat dorzuca kolejne 88 KM oraz 440 Nm. To, co pewnie Was zainteresuje to fakt, że na samych bateriach ten samochód jest w stanie pokonać ok. 32 km.

Całość współpracuje z 9-biegową, dwusprzęgłową automatyczną skrzynią biegów która zmienia poszczególne przełożenia równie szybko i niepostrzeżenie, co mrugnięcie powieką. Jednak niezależnie od tego, na jakim źródle zasilania jedziemy, to klasa E porusza się z gracją primabaleriny. Jest cicho, stabilnie i komfortowo do piątej potęgi. Czyli tak, jak być powinno w samochodzie, którego ceny startują od 287 tysięcy (mowa o wersji z napędem hybrydowym). Owszem, to dość spora kwota. Ale też to jeden z nielicznych samochodów z napędem hybrydowym, który na długo zapadnie w mojej pamięci. Jednym słowem chleba z niemieckiego pieca zdecydowanie warto spróbować.

    Leave Your Comment

    Your email address will not be published.*