Kategorie

Instagram

Najczęściej otwierane

Jedni darzą je sympatią, inni omijają dość szerokim łukiem. Co nie zmienia faktu, że samochody elektryczne są dla nas coraz częstszym widokiem. To właśnie elektrycznym Volvo XC40 Recharge wyruszyłam zwiedzać duńską wyspę Bornholm. Co warto na niej zobaczyć i jak wygląda sprawa ładowania elektrycznego auta? Zapraszam na relację z bardzo ciekawej podróży.

Kraina mlekiem i miodem płynąca? Faktycznie wyspa Bornholm jest sielska, malownicza i w dużym stopniu rolnicza. Co więcej, branży turystycznej wpadła w oko już dawno temu. A konkretnie kiedy w 1866 roku połączono wyspę z Kopenhagą za pomocą regularnych kursów promu. A że panuje tam skandynawski, bliski marce Volvo klimat a sama Skandynawia lubuje się w elektrykach, to przestaje dziwić fakt, że Volvo Car Poland teleportowało mnie właśnie tam.

Uderz w stół a nożyce się odezwą zatem wielu z Was ochoczo mi przypomni chińskiego właściciela marki. To ja kolejny raz przypomnę, że marka Volvo posiada zakłady produkcyjne w 4 krajach: Szwecja, Belgia, Stany, Chiny. Co więcej, egzemplarze sprzedawane w Polsce pochodzą właśnie ze Szwecji oraz Belgi. Dziękuję, kurtyna.

Wyspa Bornholm – jak się tam dostać?

Zacznijmy od podstaw czyli od lokalizacji. Wyspa jest położona 90 km od Kołobrzegu i można się na nią dostać promem. Jest zatem znośnie. Ja nie miałam jednak takiego komfortu i zanim dotarłam na Bornholm, musiałam się dostać do Kopenhagi. Pobudka o 5:00 nad ranem to nie do końca jest to, co lubię ale wyjście ze strefy komfortu czasami popłaca. Zaliczyłam bowiem trasę drugim, najdłuższym mostem na świecie łączącym dwa różne państwa, jakim jest most nad Sundem (7845 metrów). Odebrane na lotnisku Volvo XC40 (wybrałam w kolorze białym, a jakże) zawiozło mnie prosto do Ystad skąd odpływa prom na Bornholm.  

Na promie znajdują się dwie stacje ładowania samochodów elektrycznych. Przewoźnik jednak sugeruje sygnalizować potrzebę wykorzystania ładowarki w momencie kupna biletów (TUTAJ). To bowiem zagwarantuje że posiadacze elektrycznych aut zostaną wpuszczeni jako pierwsi na pokład aby zająć właściwe miejsce.

Wyspa Bornholm – co warto zobaczyć?

Dla każdego cos dobrego. Miłośników sportu przyciągnie tutaj ponad 250 km ścieżek rowerowych i pola golfowe. Nie będą narzekać również wielbiciele wspinaczki skałkowej. Kto lubi obcować z naturą, ten doceni klify i ogromny las Almindingen. Plaże? Są a konkretnie ciągną się kilometrami na południu wyspy. Mi przez niecałe dwa dni udało się zobaczyć m.in. największy w Skandynawii kompleks średniowiecznych ruin, Bornholm Kunstmuseum oraz odwiedzić najstarszą wędzarnię Hastle Rogeri, która przyrządza ryby w tradycyjny sposób liczący setki lat. I uwierzcie mi; ze śledzia robią tutaj niebywałą ucztę. Co więcej, każdy Fish Mac w Europie zawiera rybę właśnie z Bornholm-u.

Ile jest stacji ładowania samochodów elektrycznych na wyspie Bornholm?

Trasa z północnego na południowy kraniec wyspy wynosi ok. 50 km zaś z zachodniego na wschodni 30 km. Biorąc pod uwagę fakt, że elektryczne Volvo XC40 oraz C40 (bo takie też mieliśmy na miejscu do dyspozycji) pokonują na jednym ładowaniu (wg. danych producenta) od 420-450 km, korzystanie z takiego auta na wyspie nie powinno być żadna przeszkodą. Wąskie drogi i piękne krajobrazy nic a nic nie prowokują do szybszej (a co za tym idzie) mniej ekonomicznej jazdy. Kto jednak planuje tutaj dłuższy pobyt, nie musi się obawiać o prąd. W hotelu do dyspozycji gości było aż 8 ładowarek a z tego, co udało mi się wyczytać, na całej wyspie jest 17 adresów pod którymi są ładowarki (każda ma po 2 gniazdka lub więcej)  plus 7 hoteli, które oferują ładowarki nie tylko do dyspozycji gości (wszystkie adresy TUTAJ). Co więcej; energia elektryczna na Bornholmie pochodzi ze słońca, wiatru oraz biomasy.

Kilka słów na temat elektrycznego Volvo XC40 oraz C40

Egzemplarz, który najpierw wpadł mi w oko, a następnie w moje ręce, to białe XC40 Recharge Single Motor. Moc 231 KM a deklarowany zasięg 420 km. Mając na uwadze, że na wyspie jest ograniczenie do 80 km/h a sami Skandynawowie bardzo przestrzegają przepisów, to głowa o zasięg raczej nie boli. Co z kolei tłumaczy popularność elektrycznych aut w tej części Europy. Ja już niejednokrotnie deklarowałam, że produkt Volvo po prostu lubię. Przemawia do mnie ten design, sposób wykończenia i łatwość obsługi. Fotele są wybitnie wygodne a dzięki temu, że XC40 i C40 mają nielimitowany transfer danych, korzystanie z map Google jest po prostu wzorowe i żadne wypadki czy też korki nie zaskoczą nas na drodze. Po raz kolejny miałam okazję się również przekonać, że systemy bezpieczeństwa są czujne jak ninja. Nie to żebym próbowała potrącić kolegę bo doskonale go widziałam ale podczas cofania Volvo również go zauważyło i błyskawicznie się zatrzymało.

Różnice pomiędzy tymi modelami? Niewielkie. Obydwa auta są na tej samej platformie, posiadają również ten sam układ napędowy. C40 ma o 6 litrów mniejszy bagażnik i można je dostać wyłącznie w wersji elektrycznej podczas kiedy XC40 jest oferowane również w wersji benzynowej oraz jako hybryda typu plug-in. Jedno jest pewne: prowadzi się naprawdę przyjemnie.

Fot. Volvo Car Poland

    Leave Your Comment

    Your email address will not be published.*