Kategorie

Instagram

Najczęściej otwierane

Amerykanie zawsze lubowali się w twardzielach. Takich, co piją whisky i zagryzają butelką. Przykładów nie trzeba daleko szukać: papierosy Marlboro postawiły na kowboja a Harley Dawidson  na szorstkich, zarośniętych maczo.  Samochody zza wielkiej wody nigdy nie stanowiły tu wyjątku. I tak pozostało do dnia dzisiejszego. A najlepszym tego przykładem jest właśnie on – Jeep Grand Cherokee.

Marka Jeep to symbol Stanów Zjednoczonych w równie dużym stopniu, co burgery, Wielki Kanion czy Statua Wolności. Zresztą nie ma w tym nic dziwnego, w końcu to samochody produkowane od 1941 roku. Miały więc wystarczająco dużo czasu, aby wgryźć się w amerykański wizerunek. Po kilku dniach w towarzystwie kultowego już modelu Wrangler, tak bardzo mi zasmakował klimat tych aut, że poprosiłam o więcej. Tym sposobem dostałam kluczyki do mojego faworyta, jakim jest Jeep Grand Cherokee.

Po raz pierwszy wpadliśmy na siebie dobre kilka lat temu. Mój przyjaciel był wówczas dumnym właścicielem trzeciej generacji. Egzemplarz był rdzennym Amerykaninem, podobnie zresztą jak większość tych samochodów które w tamtych latach gościły na polskim rynku. Surowy i potężny brutal zdecydowanie zdradzał więcej męskiego pierwiastka, chociaż unikam szufladkowania samochodów ze względu na płeć.

Jak Cię widzą, tak Cię piszą

Dziś stoję przed kolejną, najnowszą odsłoną i już wiem, że z nim można konie kraść. I nie mam tu wcale na myśli jedynie gabarytów, które pozwolą na swobodne przewiezienie dorodnej klaczy. Wyładniał, zmężniał, ma w sobie to coś. Być może to kwestia wersji Night Eagle która przypadła mi do testu. Białe nadwozie uzupełnione o czarne dodatki (felgi, logo, atrapa chłodnicy) to trafiony pomysł. A co za tym idzie-kosztowny. To bowiem wersja która startuje od (uwaga) 274 100 zł. Drogo. Kto wie, może jednak warto? W poszukiwaniu argumentów wskoczyłam do środka.

Trudno powiedzieć, że wnętrze się zmieniło bo Jeep po prostu zbudował je na nowo. Po twardych i kanciastych plastikach ślad bezpowrotnie zaginął aby ustąpić miejsca o niebo lepszym materiałom. Zrobiło się tu ładnie, już nie tak męsko i zdecydowanie czarno ale taki urok tej wersji.

Komunikacja z samochodem odbywa się za pomocą sporego, bo mierzącego 8,4 cala ekranu dotykowego. Całość jest równie przyjazna w obsłudze, co konsola do gry w Tetrisa zatem szybko można się w tym połapać. Moją uwagę zwróciły elementy wykończenia w kolorze Gun Metal które do złudzenia przypominają czarne drewno. I to, muszę przyznać, przypadło mi do gustu, podobnie zresztą jak połączenie czarnej skóry z czarną alcantarą pokrywającą kanapę oraz fotele. Jeep jednak nigdy nie zabiegał o uwagę designem lecz dokonaniami. Nowy  Jeep Grand Cherokee jest gotów kontynuować tę rodzinną tradycję zarówno w terenie (napęd na wszystkie 4 koła) jak również na asfalcie.

Nie taki wilk głodny

Ja, przyznam szczerze, że nie miałam okazji sprawdzić tego bizona w akcji i nie zjechałam z utwardzonej drogi. Ale poszalałam przez tydzień po ulicach miasta. I muszę przyznać, że wysokoprężny silnik o pojemności 3.0 V6 generujący moc 250 KM okazał się jednostką wybitnie ekonomiczną. Bo mimo moich usilnych starań  nie byłam w stanie przekroczyć 8 litrów na każde 100 kilometrów. A wszystko to przy doskonałych właściwościach jezdnych. Miękkie zawieszenie skutecznie stało na straży mojego komfortu dzięki czemu jazda tym samochodem była niczym pobyt w sanatorium. I mimo, że jego gabaryty życie w mieście skutecznie utrudniają, to cały sztab kamer i czujników nigdy nie dopuści, aby kierowca popadł w jakiekolwiek tarapaty.

Czy są wady? Owszem, w końcu można je znaleźć w każdym samochodzie. Tu je znalazłam w automatycznej, 8-biegowej skrzyni. Działa precyzyjnie i bardzo płynnie ale przy gwałtownym ruszaniu mogłaby reagować odrobinę szybciej. Choć z drugiej strony taki był zawsze urok tych samochodów – pachnące przygodą chadzały swoimi ścieżkami które dla innych były barierą nie do pokonania. I ja tego niepokornego ducha niezmiennie w nich szanuję.

    Leave Your Comment

    Your email address will not be published.*